fbpx

Szanowni Państwo,

spotykamy się po raz piąty w naszym cyklu “Myślimy po polsku”.

Nazywam się Paweł Paniec i w imieniu Stowarzyszenia PROM Kultura i dzięki dofinansowaniu Miasta Gdańska podjąłem się zadania przybliżenia Państwu 11 polskich myślicieli, których życie i poglądy wpłynęły w istotny sposób na naszą kulturę. Tak naprawdę, to jest to jedenaście spotkań, a myślicieli więcej, bo dziś np. opowiem o dwu inspirujących osobach. Ale o tym za chwilę.

Pretekstem do realizacji takiego projektu jest ogłoszenie przez Sejm RP patronami roku 2020 Romana Ingardena i Józefa Marii Bocheńskiego, dwóch filozofów, którzy wnieśli istotny wkład w rozwój światowej filozofii, ale w naszym kraju pozostają niemal zupełnie nieznani. O Romanie Ingardenie opowiadałem w trakcie trzeciego wykładu, tam też odniosłem się do faktu, że człowiek uznawany za za klasyka filozofii Niemczech, czy w Stanach Zjednoczonych, gdzie fenomenologia, której był twórcą, w całości lub w poszczególnych działach jest rozwijana, w Polsce pozostaje co najwyżej hasłem w encyklopedii. 

Taka sytuacja zwraca naszą uwagę na potrzebę popularyzacji wiedzy o polskiej myśli filozoficznej. Jest to zagubiona część naszego dziedzictwa i choć może się nam wydawać, że nie ma konieczności znać jego źródeł, to uważam, że dla świadomego uczestnictwa w kulturze warto wiedzieć, że kształtowała się ona nie tylko pod wpływem artystów uprawiających sztuki plastyczne, ludzi literatury, teatru i filmu, ale również dzięki bardziej ulotnym czynnikom, które formują wymienione dziedziny kultury, kiedy one się rodzą. Jest to sięganie źródeł myśli kształtujących nasz światopogląd.

Druga rzecz, może oburzać niektórych, wykształconych w przekonaniu, że w filozofii chodzi o “spokój ksiąg lśniących wysoko”, że posłużę się słowami nieuczesanego wieszcza Konstantego Ildefonsa. Nauczono nas traktować kulturę z szacunkiem, jako pamiątki po przodkach, czyli trzymać w gablocie. A ja uważam, że te pamiątki to są narzędzia i jeżeli nie będziemy ich używać, to ich istnienie mija się z celem, ale przede wszystkim rozmija się z intencją twórców.

Tak też podchodzę do mojej dziedziny macierzystej, czyli do  filozofii. Jak wszystko jest ona po coś. W moim przekonaniu służy lepszemu zrozumieniu rzeczywistości, a dzięki temu zrozumieniu lepszemu kształtowaniu życia, bardziej adekwatnemu odpowiadaniu na zadania, jakie przed nami życie stawia. 

Oczywiście czasem zależność ta potrafi być bardzo odległa, jak w przypadku omawianego Romana Ingardena i może być obserwowana co najwyżej pośrednio, bądź w odniesieniu do wybranych kategorii zjawisk. Ale odmienną sytuację obserwujemy jeżeli idzie o  bohatera wykładu czwartego – Tadeusza Kotarbińskiego, który otwarcie stawiał sobie zadanie uporządkowania codziennej praktyki ludzkiej dzięki namysłowi filozoficznemu i tak stworzył prakseologię, czyli teorię sprawnego działania, ale również intuicyjną etykę, w której główną kategorią była przyzwoitość.

Wychodził z założenia, że, parafrazując jego słowa, zanim zaczniemy zachowywać się wobec siebie jak anioły w niebie, to może najpierw zacznijmy traktować się nawzajem jak kulturalni pasażerowie przyzwoitego tramwaju.

Różnymi zatem drogami chodzą myśli filozofów, ale warto pytać, po to tak chodzą i co nam przynoszą.

Takie pragmatyczne podejście możemy zastosować z pewnością w stosunku do myśli bohaterów dzisiejszego wykładu, czyli do Marii i Stanisława Ossowskich – małżeństwa, które całe swoje życie poświęciło nauce.

To że zdecydowałem omówić ich twórczość naukową razem nie był to wybór przypadkowy, ale podyktowany względami zewnętrznymi w stosunku do ich osiągnięć zawodowych. Może nie powinno się traktować uczonych w ten sposób, że czynnik pozazawodowy, jakim było ich małżeństwo, stanowi kryterium łączenia ich w jeden temat, ale dla mnie ich biografie, ta wspólna, jak i każdego z osobna są czynnikiem, który warto poznać i dlatego, podobnie, jak w przypadku Tadeusza Kotarbińskiego i tym razem pozwolę sobie, obok omówienia twórczości, na szersze przedstawienie życia ze wskazaniem motywów, w których osobista historia przekłada się na głoszone poglądy.

Nie bez wpływu na takie podejście do tej pary ma fakt, że wiele lat temu, zanim zacząłem jeszcze poznawać owoce pracy naukowej Ossowskich wpadł mi w ręce tom ich korespondencji, którą ze względu na aktywne życie i częste podróże i rozstania, prowadzili nieustannie. Książka nosi tytuł “Intymny portret uczonych” i jeśli nasza wyobraźnia kształtowana obecnie przez nagłówki tabloidów i clickbaity doszukiwała by się za tą tytułową “intymnością” jakiś sensacji, to rozczaruję spragnionych skandalu. Ta wymiana listów jest wspaniałym obrazem bliskiej, czułej i pełnej wzajemnego poszanowania relacji między dwojgiem mądrych ludzi. Daje nam wgląd w ich życie na przestrzeni ponad czterdziestu lat od momentu, kiedy jako aktywni studenci realizują swoje pasje aż do śmierci Stanisława Ossowskiego. Lekturę polecam, ale ostrzegam, że nie pozostawia obojętnym i trudno potem mieć obiektywnie chłodny stosunek do ich twórczości naukowej. 

Ale może to i lepiej, bo każde z nich badało te sfery ludzkiego życia, które do namiętności właśnie się odnoszą, kwestie dobra i piękna itp.,  ale o tym później, przejdźmy do biografii…

Zacznijmy od Pani – Maria Ossowska, z domu Niedźwiedzka urodziła się 1896 roku w Warszawie. Jej rodzina wywodziła się ziemiaństwa, ale rodzice byli pierwszym pokoleniem, które zapuściło korzenie w mieście. Pochodzenie jednak wpływa na bardzo konserwatywne postawy obyczajowe, co położy się piętnem na życiu przyszłej badaczki.Rodzina jest wystarczająco zamożna, by sfinansować studia zagraniczne dwóch starszych braci Marii, ale pragnienie zdobycia wykształcenia przez młodą pannę traktuje jako fanaberię. 

Upór Marii Niedźwieckiej sprawia, że w 1915 roku rozpoczyna studia na Uniwersytecie Warszawskim, ale tzw. kwestia kobieca będzie kłaść się cieniem na jej karierze jeszcze przez lata, gdyż nawet światli by się mogło wydawać przedstawiciele szkoły lwowsko – warszawskiej sławiący racjonalizm i naukowy światopogląd dają jej do zrozumienia, że nie uważają kobiet za wartościowych pracowników naukowych. Ale Maria jako się rzekło z uporem i niezwykłą godnością znosi szykany mizoginów i rok później zostaje przewodniczącą Koła Filozoficznego Słuchaczy Uniwersytetu Warszawskiego, w 1921 r. doktoryzuje się na podstawie pracy “Zarys Aksjologii Stoickiej” napisanej pod kierunkiem Jana Łukasiewicza. Do końca 1922 roku przebywa na studiach w Paryżu, łącząc je z pracą urzędniczki bankowej, aby móc sfinansować swoją naukę na Sorbonie. Od 1923 roku naucza w Warszawie wspinając się po kolejnych szczeblach kariery akademickiej, w 1932 uzyskuje habilitację na podstawie pracy poświęconej semantyce. W międzyczasie w 1924 roku poślubiła Stanisława Ossowskiego i układają sobie życie chwytając się ze względów zarobkowych również zajęć niezwiązanych z ich działalnością naukową. Jak widać życie naukowców, nawet wybitnych, nie było lekkie i przed wojną.

Lata 1933 – 1935 spędzają razem z mężem w Wielkiej Brytanii korzystając ze stypendium Funduszu Kultury Narodowej. Maria Ossowska ma dzięki temu okazję zetknąć się z m. in. Georgem Edwardem Moorem, Bertrandem Russellem, czy Bronisławem Malinowskim. Zbiera materiały do kolejnych prac naukowych i kształtuje swoje poglądy.

Po powrocie do kraju kontynuuje pracę naukową, ale także (razem z mężem) są aktywnymi uczestnikami ruchów lewicowych, nie tyle w zakresie działalności politycznej, co socjalnej. Wypowiada się w kwestiach społecznych dotyczących klerykalizacji, faszyzacji życia publicznego, getta ławkowego, praw kobiet i społecznej równości.

Wybuch wojny zastaje ją w Warszawie, jako jedna z pierwszych profesorów we własnym mieszkaniu organizuje zajęcia uniwersyteckie w ramach tajnych kompletów. Ale działa nie tylko w ramach środowisk akademickich. Zajmuje się razem z mężem działalnością oświatową w środowiskach robotniczych, aktywnie włączają się w pomoc Żydom. Świadkowie wspominają sytuacje, gdy w mieszkaniu Ossowskich w jednym pomieszczeniu trwało tajne nauczanie, a w drugim ukrywali się ludzie oczekujący na przerzucenie do kolejnych konspiracyjnych lokali.

Przedwojenna aktywność społeczna i odważna postawa obywatelska nie uchodzą uwagi skrajnie prawicowych odłamów polskiego podziemia. Podobnie jak Tadeusz Kotarbiński Ossowscy znajdują się na listach wrogów Polski już latach 30-tych, a w 1944 roku również są zagrożeni wyrokiem śmierci z ręki polskich faszystów. Ukrywają się w Legionowie, tam zastał ich wybuch Powstania Warszawskiego. Wraz z katastrofą, jaka spotkała całe miasto, ginie cenna biblioteka etyczna Marii Ossowskiej.

Z końcem II wojny światowej Maria Ossowska angażuje się w odbudowę życia akademickiego w Polsce kieruje katedrami nauki o moralności na uniwersytetach Łódzkim i Warszawskim. W latach 1952 – 1956 zostaje odsunięta od zadań dydaktycznych w związku z polityką władz, po powrocie kieruje jednostkami naukowymi badającymi zagadnienia moralności na Uniwersytecie Warszawskim i w  Polskiej Akademii Nauk. Odbywa podróże zagraniczne zbierając materiały do prac naukowych i prowadząc wykłady na prestiżowych uczelniach. 

Po śmierci męża przygotowuje wydanie zbiorowe jego dzieł.

W 1966 roku przechodzi na emeryturę, ale nadal prowadzi konwersatoria na Uniwersytecie Warszawskim.

Niezależnie od aktualnej koniunktury politycznej jest bardzo aktywna społecznie i wykorzystuje wszelkie możliwości, aby działać w sprawach, w których może mieć pozytywny wpływ. Przykładem może być tutaj kwestia dwóch ustaw, które chciano w Polsce wprowadzić wzorem Związku Radzieckiego, w którym były one bardzo skutecznym środkiem prowadzenia walki z opozycją polityczną. Były to tzw. ustawy o pasożytnictwie społecznym i ustawa psychiatryczna. Dawały władzy narzędzia, by każdego niewygodnego obywatela umieścić w zakładzie zamkniętym pomijając rzetelne procedury medyczne. Maria Ossowska wykorzystując kontakty w ministerstwach pozyskała projekty ustaw i mobilizując środowiska naukowe doprowadziła do szerszych dyskusji, których wnioski zostały przekazane Radzie Państwa. Ostatecznie żadna z tych ustaw nie weszła w życie.

Umiera w 1974 roku pozostawiając po sobie bogaty dorobek naukowy, w tym dzieła takie jak: Podstawy nauki o moralności; Motywy postępowania. Z zagadnień psychologii moralności; Moralność mieszczańska; Socjologia moralności; Myśl moralna Oświecenia angielskiego; Ethos rycerski i jego odmiany… i można by tak jeszcze długo wymieniać.

Przejdźmy do biografii Stanisława Ossowskiego, był o rok młodszy od swoje żony, urodził się w 1897 roku w Lipnie na Kujawach. Pochodził ze zubożałego ziemiaństwa. Ojciec był lekarzem powiatowym, dziadek dziennikarzem, zapewne takie wzorce rodzinne mogły mieć wpływ na prospołeczną orientację późniejszego uczonego. Kończy gimnazjum polskie we Włocławku i w 1915 roku rozpoczyna studia na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu Warszawskiego. Należy do najaktywniejszych członków Koła Filozoficznego Słuchaczy Uniwersytetu Warszawskiego, tego samego, w którym działa Maria Niedźwiedzka. 

Studia przerywa, by w 1918 roku odbyć służbę wojskową, wstępuje do kawalerii, walczy w okolicach Przemyśla.

Studia kontynuuje w Wilnie utrzymując się z pracy nauczyciela i korepetytora.

W 1920 roku ponownie zgłasza się do wojska, by wziąć udział w wojnie polsko – bolszewickiej.

W 1921 roku jako stypendysta rządu francuskiego wyjeżdża do Paryża, a w roku kolejnym podróżuje po Europie, głównie po Włoszech i Północnej Afryce.

Wraca do Warszawy, uczy w Warszawskich gimnazjach, poślubia Marię, od teraz Ossowską, w 1924 roku pod kierunkiem  profesora Tadeusza Kotarbińskiego broni pracę doktorską  pt. “Analiza pojęcia znaku”.

Pracuje naukowo, wykłada na kilku uczelniach, jednocześnie jest aktywny społecznie. Należy do Związku Inteligencji Socjalistycznej, jesz członkiem zarządu tej organizacji. Zostaje członkiem Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej “Szklane domy” na Żoliborzu, w Domu Kultury tej spółdzielni wygłasza odczyty dotyczące aktualnych spraw społecznych adresowane do szerokiej publiczności.

W 1933 roku ukazuje się jego książki “U podstaw estetyki”, dzięki której habilituje się w dziedzinie filozofii, trzy lata później rozszerza habilitację na socjologię. 

Lata 1934 – 35 spędza z żoną w Wielkiej Brytanii, gdzie między innymi u Bronisława Malinowskiego zgłębia zasady prowadzenia badań terenowych. 

Do wybuchu II wojny światowej kontynuuje pracę naukową i dydaktyczną, w 1939 wydaje książkę “Więź społeczna i dziedzictwo krwi”. W kampanii wrześniowej bierze udział jako dowódca plutonu, wzięty do sowieckiej niewoli ucieka, wraca do Warszawy a następnie udaje się do Lwowa, gdzie pracuje w Ossolineum. 

W 1941 roku wkraczający do Lwowa Niemcy aresztują Ossowskiego, aby ostatecznie zwolnić go z braku dowodów antyniemieckiej działalności. Wraca do Warszawy i dołącza do tajnych zajęć uniwersyteckich, które do dwóch lat prowadzi jego żona.

Włącza się też w prace tajnych polskich organizacji: Polskiego Instytutu Socjologicznego, Instytutu Planowania Społecznego, uczy w liceum Robotniczego Towarzystwa Przyjaciół Dzieci. 

Jak już wspomniałem przy okazji biografii Marii, oboje muszą uciekać z Warszawy przed wyrokiem skrajnych nacjonalistycznych odłamów polskiego podziemia. 

Po wojnie wchodzi w skład komisji organizującej Uniwersytet Łódzki, do stycznia 1947 roku jest dziekanem Wydziału Humanistycznego i kierownikiem Katedry Teorii Kultury. Od 1948 jest profesorem Uniwersytetu Warszawskiego.

Reprezentuje Polskę na sesjach ONZ, UNESCO, w 1949 jest delegatem Polski na Kongres Pokoju w Nowym Jorku. Bierze udział w pracach miedzynarodowych organizacji naukowych.

Z końcem lat 40-tych partia komunistyczna rozpoczyna ofensywę ideologiczną, która zwraca się przeciw przedwojennym naukowcom wywodzącym się, tak jak Ossowscy, ze szkoły lwowsko – warszawskiej. Podobnie socjologia, która jest wtedy bliższa Ossowskiego niż filozofia zostaje uznana za naukę burżuazyjną. 

Atak zaczyna się od słów. W 1951 roku kierowana przez Ossowskiego Katedra Socjologii zostaje przemianowana na Katedrę Historii Kultury, a w 1952 zlikwidowana, a Ossowski odsunięty od pracy dydaktycznej do 1956 roku. 

Po odwilży rozwija działalność socjologiczną w ramach pracy na Uniwersytecie Warszawskim, w Polskiej Akademii Nauk, organizuje Polskie Towarzystwo Socjologiczne. Podróżuje do Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii, gdzie wykłada na czołowych uczelniach, w 1961 roku został wiceprzewodniczącym Międzynarodowego Stowarzyszenia Socjologicznego. 

Od początku lat 60-tych zmaga się z chorobą, umiera w 1963 roku.

Obok życiorysów ciekawą sprawą może być również porównanie osobowości, bo w tym małżeństwie spotkały się i harmonijnie uzupełniły dwie skrajności. Ona była chłodna i wycofana, on rzucał się w działalność na różnych polach tak badawczych, jak społecznych. Co ciekawe, że oboje byli osobami tego formatu, że nie przekłada się to na proste rozróżnienia typu konsekwencja kontra słomiany zapał. Raczej były to dwie różne drogi do rzetelnej realizacji założonych celów. U Stanisława widać większą różnorodność pełnionych funkcji i kierunków prowadzenia badań, Maria zdawała się poruszać po węższych zakresach, ale z równie dużą skutecznością.

Różnica postaw przejawiała się np. realizacji postaw dotyczących  kwestii światopoglądowych. Oboje byli socjalistami, którzy stawali w kontrze do istniejącego w przedwojennej Polsce porządku politycznego i społecznego, ale Maria jest to Stanisław skłonny był zbliżać do komunistów i rozważać kwestie marksistowskie. Widzimy to np. w jego postawie w trakcie wojny. Kiedy znalazł się we Lwowie pod opieką aparatczyka Borejszy gotów był widzieć w Związku Radzieckim wzór ustrojowy dla Polski powojennej. Doszukiwał się w takim porządku szansy na usunięcie wszystkich niesprawiedliwości socjalnych i obyczajowych Polski przedwojennej. Jego dziennik z tego okresu jest bogatym źródłem opinii, na przykład tej, jaką wyraził na temat systemu penitencjarnego ZSRR – “W Sowietach nie mają kary więzienia (…) są tylko przymusowe roboty w oddalonych rejonach. Za dobre zachowanie (…) uzyskuje się często skrócenie kary. (…) Zdaje się, że bardziej niż w jakimkolwiek innych kraju system kar ma względzie przekształcenie skazańca w pożytecznego członka społeczeństwa. Na tym polu Sowiety humanitaryzmem swoim wyprzedzają Europę”

Jednak wiara ta szybko z niego wyparowuje pod wpływem kolejnych obserwacji i doświadczeń. Zaczyna chyba czuć też grozę sytuacji, bo zapiski w dzienniku stają się bardziej oszczędne, jakby liczył się z tym, że prywatność zapisków może być złudna w takiej sytuacji i tylko zdawkowe uwagi z dziennika lektur sugerują, że traci złudzenia. Można tam przeczytać refleksje typu: “Kłamstwo – jako celowe stwarzanie podwójnej rzeczywistości społecznej.” albo “Czy materializm dialektyczny jest religią państwową?”

Nie odwiodło go to z socjalizmu, ale odsunęło bardzo daleko od komunizmu. Jeszcze w trakcie wojny, już w Warszawie bierze udział w planowaniu kształtu nowego społeczeństwa, po wojnie angażuje się aktywnie, ale głoszone przez niego tezy plasują go daleko od głównego partyjnego nurtu, aby ostatecznie umieścić w kręgu opozycji. 

Było to wyrazem wspólnej im orientacji ideowej, która nie zmieniła się przez cały okres ich życia i wyrażona została w słowach Stanisława Ossowskiego z 1957 roku:

“Pracownik naukowy to taki człowiek, do którego zawodowych obowiązków należy brak posłuszeństwa w myśleniu (…) na tym polega jego służba społeczna (…) Nie wolno mu być posłusznym ani synodowi, ani komitetowi, ani ministrowi, ani cesarzowi, ani Panu Bogu”. Zapewne taka postawa skutkowała tym, że niezależnie od zmiany zapatrywań na kwestie polityczne i światopoglądowe, badacze biografii obojga Ossowskich podkreślają, że przeszli oni przez trzy systemy społeczne, które każdego wystawiały na próbę i oni wyszli z tych prób obronną ręką nie musząc wstydzić się ani jednego zdania ze swoich dzieł, a także będąc kierunkowskazem jeśli chodzi o przyjmowaną postawę dla wielu sobie współczesnych.

Zacznę od omówienia tego, co poza biografią ich łączy. 

Oboje należą do tzw. drugiego pokolenia szkoły lwowsko – warszawskiej, czyli są uczniami uczniów Kazimierza Twardowskiego, bohatera pierwszego wykładu tego cyklu, który możecie Państwo obejrzeć na naszej stonie internetowej promkultura.org/myslimypopolsku (oczywiście adres pisany jest bez polskich znaków). 

O czym wspominałem również szkoła lwowsko – warszawska nie stanowiła zbioru konkretnych poglądów filozoficznych, które rozwijali później jej członkowie, ale była grupą akademików, którzy przyjęli pewien standard prowadzenia refleksji filozoficznej. Można to sprowadzić do trzech postulatów:

  • ścisłości w myśleniu i formułowaniu poglądów
  • naukowości, czyli opieraniu się na dowiedzionych i pewnych danych
  • odrzuceniu metafizyki, która w przekonaniu tych myślicieli oznaczała nieoparte na bezpośrednim doświadczeniu założenia, nieempiryczne przekonań, sądy mętne i mieszające porządki poznawcze.

Jeżeli przyjrzymy się chronologicznie tematyce podejmowanych przez nich zagadnień, to dostrzeżemy, że zadania badawcze, które sobie wyznaczali odpowiadały aktualnym potrzebom obserwowanym kulturze. Można zatem stwierdzić, że zarówno Maria, jak i Stanisław Ossowscy w swojej twórczości wykazują się niezwykłym zmysłem odczytywania tzw. znaków czasu. 

Pierwszym przejawem tego był wybór generalnej orientacji badawczej. On zajął się estetyką, ona etyką było to wypełnienie luki w dotychczasowych osiągnięciach szkoły lwowsko – warszawskiej, której przedstawiciele w większości skupili się na rozwijaniu zagadnień logicznych i kwestiach formalno – językowych. 

Można by powiedzieć, że kiedy pierwsze pokolenie uczniów Kazimierza Twardowskiego skupili się na zadaniach przygotowawczych nowej – naukowej filozofii ustalając warunki, które czyniłyby dyskurs intelektualny możliwym, to Ossowscy zwrócili się ku materii, którą można by takimi narzędziami analizować.

Jednym z takich przedmiotów, który wymagał wtedy analizy była sama nauka, której rozwój postępował dynamicznie od XIX wieku i niezależnie od poszczególnych dziedzin, jako zjawisko w całości wymagało dogłębnej analizy. 

Naukoznawstwo wymagało określenia swojego statusu i w 1935 roku Ossowscy wspólnie stworzyli tekst, który odbił się szerokim echem i wpłynął na rozwój polskich i światowych kierunków badań w tym zakresie.

Artykuł zatytułowany był “Nauka o nauce” i stwierdzał, że o ile badanie funkcji poznawczych jest praktykowane od starożytności, to “zainteresowanie nauką, jako pewną dziedziną ludzkiej kultury jest czymś nowym”. Ossowscy określili pięć zagadnień, które stanowić będą obszar badań: 

  1. zagadnienia właściwe wcześniej uprawianej teorii poznania – klasyfikacja nauk, zagadnienia metodologiczne
  2. psychologia nauki – analiza osobowości i czynności badaczy
  3. socjologia nauki – badająca ją w powiązaniu z całokształtem kultury
  4. praktyka i organizacja życia naukowego
  5. historyczne ujęcie zjawisk ze świata nauki

Autorzy odnoszą się do wątpliwości, jakie niektórzy badacze zgłaszają względem takiego nowego tworu, ale porównując to do innych relatywnie niedawno powstałych dziedzin wiedzy bronią swojego stanowiska twierdząc, że  nauka jest zjawiskiem na tyle doniosłym dla nowoczesnej kultury europejskiej, że nie wystarczą do jej zbadania dziedziny dotychczas uprawiane.

Nowoczesna kultura europejska jest właśnie, według Ossowskich, “kulturą naukową” czy też “kulturą opartą na nauce” i określają cechy, jakie ją charakteryzują:

  1. jest dynamiczna, w stadium ciągłych zmian, kiedy wcześniejsze kultury charakteryzowały się minimalną zdolnością do przekształceń
  2. jest uniwersalna – obejmuje całokształt doświadczenia zarówno w zakresie zakresu wiedzy, jak i jej geograficznego obowiązywania
  3. umożliwia globalne oddziaływania na środowisko
  4. skala zmian, jakie wywołuje jest nieporównywalna z żadną inną kulturą stworzoną przez człowieka wcześniej

Na koniec określają to, że samoświadomość kultury naukowej jest elementem kluczowym, ponieważ samo przyjęcie takiej czy innej koncepcji nauki przez naukowców ma wpływ na ich dalszą twórczość. Dzieje nauki “zależą od tego, co się o niej myśli.”

Proszę dostrzec w tym wątki, które dziś podejmujemy w dyskursie o globalnych procesach wywołanych aktywnością człowieka. A tekst ten powstał 85 lat temu. Niewątpliwie dostrzeżenie potencjału nauki i jej skutków we wczesnym jeszcze stadium jej rozwoju było przejawem niezwykłej przenikliwości badawczej, nie powinno nas zatem dziwić zainteresowanie poglądami, jakie wyrazili w tym tekście Ossowscy. 

Druga refleksja, to że może gdyby ktoś postulowaną w takim kształcie dyscyplinę, która przecież powstała i się rozwija, traktował od początku poważniej, może nie stalibyśmy dziś w obliczu katastrofy ekologicznej i wielu innych problemów życia społecznego i przyrodniczego.

A był to przejaw działalności Ossowskich, można powiedzieć, poboczny względem głównego nurtu ich badań. Przejdźmy do tych właściwych.

Stanisław  Ossowski jak już mówiłem prowadził swoją myśl różnymi ścieżkami, najprostszy podział można by przeprowadzić w ten sposób, że dzieli się jego twórczość na okresy filozoficzny i socjologiczny.

Zaczynał od zagadnienia typowego dla szkoły lwowsko – warszawskiej czyli teorii znaku. Przypominam, że tytuł jego doktoratu to “Analiza pojęcia znaku” i że pisał go pod kierunkiem Tadeusza Kotarbińskiego. Znaki to dla Ossowskiego utwory semantyczne, czyli zjawiska, którym przysługuje jedna z trzech funkcji semantycznych: oznaczanie, wyobrażanie i znaczenie. Wyróżnia tak trzy aspekty znaku semantyczny, psychologiczny, socjologiczny (czyli pragmatyczny). W odróżnieniu od wielu przedstawicieli szkoły lwowsko – warszawskiej nie przypisywał znakom funkcji syntaktycznej, czyli związanej z relacjami składniowymi w ramach języków, w których funkcjonują. 

Tego typu analizy jednak nie zatrzymały uwagi badacza na dłużej, gdyż skierował on swoją uwagę na inną dziedzinę, a mianowicie na estetykę. 

Estetyka czyli nauka o pięknu. Najprościej mówiąc. Bardziej szczegółowo należałoby dodać, że to nauka o wartościach, których dopatrujemy się w zjawiskach sztuki, ale również w innych doznaniach zmysłowych. Badająca jak nas zjawiska zachwycają czy zauraczają i dlaczego. W skład estetyki można jeszcze zaliczyć zagadnienia dotyczące teorii sztuki, a niektórzy również doszukują się jej w praktyce estetycznej.

A Ossowski, zgodnie z duchem szkoły lwowsko – warszawskiej postanowił podejść do tematu z naukowym chłodem odrzucając dotychczasowe osiągnięcia estetyki, którą określał jako metafizyczną, czyli pozbawioną rzetelnych uzasadnień i przyłożyć do szerokiego spektrum zjawisk narzędzia logiki i traktować estetykę jako naukę empiryczną.

Taka empiryczna estetyka składałaby się z psychologii sztuki i z socjologii sztuki.

Psychologia sztuki zajmowałaby się analizą przeżyć estetycznych, a socjologia sztuki badałaby społeczne funkcje sztuki, status i rolę artysty.

Gdyby Ossowski ograniczył się tylko do badania sztuki, to zapewne pozostałby przy sformułowanych przez siebie założeniach o semiotycznej naturze sztuki, czyli sztuce jako systemie znaków spełniających określone funkcje i skupiłby się może wyłącznie na badaniu procesu interpretacji sztuki, czyli relacji między odbiorcą a artefaktem. Ale Ossowski był nie tylko chłodnym badaczem, który potrafił wytykać błędy logiczne w klasycznych dziełach estetycznych. Jest także wrażliwym na piękno człowiekiem i może to pozwoliło mu dostrzec, że piękno obserwujemy nie tylko w dziełach sztuki, ale również w tworach przyrody.

Lubię sobie tłumaczyć, że to właśnie ta wrażliwość doprowadziła go do wypracowania pojęć, które warto z jego estetyki sobie przyswoić. Bo tym, co warte jest zapamiętania w pierwszej kolejności to podział na wartości estetyczne i artystyczne. W powszechnym ujęciu były one zazwyczaj traktowane jako tożsame, ale Ossowski wywodził, że inną wartość przypisujemy dziełom ze względu na przyczyny, a inne ze względu na skutki. Przyczyny czyli wszystko, co dotyczy kwestii związanych z kunsztem artysty, który do powstania dzieła się przyczynił. Skutki, czyli przeżycia osoby obcującej z dziełem sztuki (ale nie tylko, bo przecież nie tylko dzieła sztuki wywołują w nas przeżycia estetyczne).

Wartości artystyczne byłyby zatem arystokratyczne, gdyż wymagałyby znawstwa, żeby mogły być docenione. Nieprzygotowany wcześniej odbiorca nie mógłby docenić walorów pracy twórcy przejawiających się w dziele. A zatem, przykładowo, trzeba znać techniki malarskie, żeby móc uznać mistrzostwo we władaniu nimi.

Inaczej sprawa ma się z wartościami estetycznymi, te są demokratyczne, bo każdy zdrowy na ciele i umyśle człowiek jest zdolny do przeżywania piękna i nie trzeba do tego szkół ani kursów specjalistycznych kończyć. Tak jak umiemy zachwycić się zachodem słońca, tak samo urok obrazu, który go przedstawia nie pozostawia nas obojętnymi. 

No chyba, że będzie bardzo źle namalowany, bo jednak każdy na malarstwie się trochę zna. A szczególnie każdy Polak 🙂

Ale ten żart jest nie tylko po to, by zwrócić uwagę na nasze narodowe przywary, ale by przywołać kwestię, że w dziedzinie sztuki kwestie artystyczne nie są od estetycznych oddzielone i na współzależności, jakie między nimi zachodzą Ossowski również zwracał uwagę. 

Podobnie jak na kwestie postawy estetycznej, jaką odbiorca przyjmuje wobec dzieła sztuki, czy innego przedmiotu wywołującego doznania estetyczne, w końcu inaczej podchodzimy do drzewa, kiedy zamierzamy napalić nim w kominku, a inaczej, kiedy wzdychamy do piękna natury. 

Niezależnie wszystkich zależności wewnątrz teorii i od wszystkich jej aspektów, podział na wartości estetyczne i artystyczne jest bardzo użyteczny przy analizie dzieł sztuki, a sama sztuka to według Ossowskiego taki rodzaj ludzkie wytwórczości, który wyraża i wywołuje emocje.

Mimo, że wspięliśmy się właśnie na wyżyny sztuki i piękna, nie zapominajmy, że Ossowski był socjologiem i w późniejszych okresach swojej działalności naukowej odżegnywał się od filozoficznych umocowań teorii. A dotknęliśmy kwestii wartości, a to temat bardzo filozoficzny. Bo podobny podział wartości zaproponował w tym czasie Roman Ingarden, ale panowie różnili się w tym punkcie tym, że o ile Ingarden uznawał wartości estetyczne i artystyczne za obiektywne, to Ossowski subiektywne. Ale proszę nie myśleć, że subiektywne oznacza tu ukłon w stronę relatywizmu, nie, one nie były względne, a jedynie subiektywne socjologicznie. Za relatywne byśmy mogli w tym ujęciu uznać wartości subiektywne indywidualnie, a nie te, których odczytanie zależne jest od gustu powszechnego społeczności. 

Mam nadzieję, że dostrzegają Państwo trudność w uzasadnieniu, jaka się tu pojawia. Ossowski też musiał czuć, że w tym punkcie teoria się chwieje i dlatego właśnie badał niewspółmierność deklaracji i faktów dotyczących wartości oraz ich różnorodność.

Tego typu niemożności osiągnięcia pełnej spójności systemu sądów, jakie spinamy w jedną teorie są momentami najbardziej płodnymi, gdyż otwierają nas na nowe tereny badawcze. 

Jak już mówiłem wcześniej Ossowski miał zmysł, który pozwalał mu chwytać ducha czasu i badać jego istotę. Tak postrzegam moment wydania książki “Więź społeczna i dziedzictwo krwi” – wiosna 1939 roku. Temat na wskroś aktualny w Europie, którą rozdzierają nacjonalizmy, bo przecież nie tylko nazizm wtedy kwitł na tym polu, choć skutkami przykrył wszystkie inne pomniejsze konflikty, np. te, które toczyły się w ramach państwa polskiego. 

Pewnie nie bez znaczenia była tu osobista perspektywa Ossowskiego, który był gorącym patriotą, w końcu trzykrotnie w ciągu swego życia ruszał na wojnę bronić ojczyzny, a jednocześnie był bardzo krytyczny względem wszystkich trzech porządków politycznych, jakich w ojczyźnie zaznał.

Inspiracją do napisania wymienione przed chwilą  pracy miał być pobyt na seminarium Bronisława Malinowskiego w Wielkiej Brytanii kilka lat wcześniej. Postanowił zbadać zależności między takimi zjawiskami jak dziedziczność i dziedzictwo społeczne oraz to jak mity i ideologie wpływają na rzeczywistość. Można powiedzieć, że ignorował wątek genetyczny uznając zjawiska społeczne za typowo świadomościowe, czyli takie, które są skutkiem wyobrażeń i przekonań, a nie więzów krwi. 

Po wojnie badał te zależności na Warmii i Opolszczyźnie, które były ciekawym laboratorium procesów narodowościowych. Niestety badania terenowe nie były mile widziane przez komunistyczne władze, więc nie mógł prowadzić ich wystarczająco wnikliwie.

W toku rozważań w tym temacie wypracował teorię stopniowalności więzi etnicznych i postaw narodowych, a także wysunął propozycje określeń takich jak ojczyzna prywatna  i ojczyzna ideologiczna. A wszystko to w duchu docenienia patriotyzmu i odrzucenia rasizmu i szowinizmu.

W trakcie wojny opublikował zalecenia dla przyszłego polskiego społeczeństwa. Liczył na to, że wychodząc z klęski nazizmu będzie mogło ono zbudować nowy, lepszy ład. Były to prace deklaratywne, naiwne, żeby nie powiedzieć utopijne w wymowie. Zapewne można je odczytać jako element oczyszczania świadomości z nadziei, które początkowo pokładał w komunizmie. 

Jako dialog, już z opozycji, z tym ostatnim należy odczytać jego późną pracę “Struktura klasowa w społecznej świadomości”. Pisał ją w czasie, gdy był odsunięty od nauczania, a ukazać drukiem mogła dopiero po odwilży 1956 roku.

Klasa społeczna to jedno z kluczowych pojęć marksizmu – leninizmu, więc analiza tego pojęcia z założenia miała charakter wywrotowy, szczególnie jeśli, tak jak Ossowski proponowało się własną definicję odmienną od oficjalnie uznanej za kanoniczną.

Dla Ossowskiego klasa społeczna to element struktury socjalnej określany przez zespół właściwych jej przywilejów i upośledzeń. Co istotne w badaniach na tym zagadnieniem opierał się na źródłach amerykańskich.

Analizował ład społeczny i wysunął własną typologię porządków:

  1. oparty o tradycyjne wzory, sztywny i opresywny
  2. zbliżony do pierwszego monocentryczny, w którym regulacja odbywa sie za pomocą sankcji
  3. negocjowany, w którym porozumienia zastępują przymus 
  4. policentryczny – oparty o prawa naturalne i aktualnie obowiązujące reguły współżycia

Pod koniec życia zaczął planować powrót do zagadnień estetycznych, niestety choroba nie pozwoliła mu zrealizować tych zamierzeń.

Twórczość naukowa Marii Ossowskiej wydaje się być prostsza do omówienia, gdyż w odróżnieniu od męża była bardziej konsekwentna w doborze obszarów działania i trzymała się precyzyjniej określonej tematyki. Nie znaczy to bynajmniej, że umniejsza to w jakikolwiek sposób jej dorobkowi. Wprost przeciwnie. To podkreśla jedynie różnicę charakterów między małżonkami i jej przełożenie na pracę zawodową. 

W trakcie poprzedniego wykładu opowiadałem Państwu o niezależnej etyce Tadeusza Kotarbińskiego, która choć była światłym projektem ideowym i na pewno jest warta wcielania w życie, to jednak nie posiada solidnego uzasadnienia, które kończy się na określeniu roli sumienia, czyli pewnej intuicji moralnej.

Maria Ossowska poszła jakby podobnym tropem, czyli przyjęła założenie niezależności etycznej, ale żeby tą niezależność osiągnąć przyjęła inne niż Kotarbiński podejście. Kiedy on szedł w stronę moralistyki, ona postanowiła poszukać źródeł tak wyrażanych poglądów. Ale źródeł nie w zakresie bogatych uzasadnień, ale źródeł jako przyczyn uznawania takich, a nie innych poglądów za słuszne, a właściwie tylko przyczyn społecznych, bo innych nie spodziewała się znaleźć.

I w tym miejscu dochodzimy do podstawowego rozróżnienia w myśleniu o dobru, jakie Marii Ossowskiej zawdzięczamy. To ona rozdzieliła dwa pojęcia, które były powszechnie stosowane wymiennie i dosyć dowolnie, a i dzisiaj często tak są używane.

Rozróżniła etykę i moralność. 

Za etykę uznała to nazywamy również etyką normatywną, która jest zbiorem norm postępowania, pewną deklaracją do spełnienia  której człowiek jest powołany. Należałoby dodać, że każdy człowiek, bo systemy etyczne mają w większości tendencje do powszechności. Taka etyka składa się z aksjologii czyli nauki o wchodzących w skład danej etyki wartościach, które są podstawą do oceniania czynów oraz z deontologii czyli wiedzy o powinnościach, które ze wspomnianych wcześniej wartości wynikają, powinnościach, które określają sposób postępowania osób daną etykę wyznających. A w domyśle sposób potępienia osób, które etyki takiej wyznawać nie chcą lub jej założenia przekraczają.

Taka etyka nie była dla Marii Ossowskiej przedmiotem badań naukowych. Wchodziła w skład tego, co szkoła lwowsko – warszawska określała jako myślenie metafizyczne, niejasne, deklaratywne tylko, ale bez umocowania w rzeczywistości dostępnej racjonalnemu badaczowi, który opiera się na empirii.

Z tego względu Maria Ossowska postanowiła skupić się na moralności i ją tylko badać.

Moralność czyli sposób postępowania obserwowany w określonych realiach społecznych. To co jest, a nie to, co deklarujemy, że powinno być.

Nauka o moralności ma być dyscypliną, która – tu posłużę się słowami autorki – “niczego w zakresie moralności nie ocenia, niczego nie zaleca, tylko próbuje np. jak najrzetelniej zanalizować i wyjaśnić panujące w danym środowisku oceny moralne i obowiązujące w nim normy, próbuje dociec motywów, które pchają ludzi zarówno do chwalebnego, jak i do ganionego w danym środowisku postępowania.”

Taka nauka wymaga odpowiedniej postawy, żeby móc ją uprawiać trzeba wcielić się w rolę badacza, jak takiego – tu cytuję za wcielającą się w taką rolę Ossowską – “nie będzie mnie interesowało co dobre, a co złe, nie będę usiłował rozstrzygnąć, do czego ludzie powinni dążyć, a czego powinni unikać. Będę tylko obserwować, co ludzie uważają za dobre i złe, co nakazują czynić i od czego nakazują się wstrzymywać, będę usiłował dociec, jakie motywy pchają ludzi do takiego, a nie innego oceniania, jakie motywy kierują nimi nie tylko w ocenianiu, ale i w postępowaniu.” 

I wchodząc głębiej w temat, beznamiętny badacz  będzie sprawdzać: jakie motywy rządzą naszymi pochwałami i naganami, w jakich warunkach jesteśmy skłonni do surowszych, a w jakich do pobłażliwszych ocen, dlaczego pewne okoliczności, zwane łagodzącymi, zmniejszają surowość naszego potępienia, jak należy rozumieć związek między rozumieniem danego postępowania a skłonnością do oceniania go” 

Naukę o moralności widziała Ossowska opartą o trzy filary. 

Po pierwsze analiza semiotyczna, czyli logiczna analiza języka opisującego moralność, zarówno w zakresie składni, relacji, jak i treści oraz znaczeń.

Po drugie jako psychologię moralności. Ta została po części opisana w powyższym cytacie. Ma składać się z psychologii oceniania, psychologii postępowania  i psychologii przeżyć i dyspozycji moralnych.

Trzeci element tej układanki to socjologia moralności, która z kolei ma za cel określić opis środowiskowy, czynniki różnicujące poglądy moralne oraz czynniki kształtujące moralność w tym ekonomiczne i biologiczne, oddziaływania masowe i wpływ wyróżniających się  jednostek i autorytetów.

Do takich analiz dołączała również czynnik jakim jest rozwój historyczny poszczególnych koncepcji moralności.

Swój program badawczy prowadziła konsekwentnie przez lata w myśl wypracowanych założeń rozpracowują szczegółowo każdy z wymienionych wyżej perspektyw. 

Tak powstała na przykład klasyfikacja norm moralnych, które dzieliła na:

normy dotyczące biologicznego istnienia, m.in. zakazu zabijania, czy ochrony życia zwierząt,

normy dotyczące godności, w tym pojęcia honoru,

normy dotyczące niezależności, w tym podstawowych wolności osobistych,

normy dotyczące prywatności,

normy dotyczące zaufania, w tym prawdomówności, lojalności,

normy dotyczące sprawiedliwości,

normy dotyczące konfliktów społecznych,

normy niekategoryczne, formułowane w postaci zaleceń; są to różnego rodzaju cnoty etyczne,

normy dotyczące innych norm moralnych, w tym m.in.:

zasadę, zgodnie z którą podobne przypadki należy traktować w podobny sposób,

imperatyw kategoryczny Kanta, zgodnie z którym należy stosować jedynie te normy, które chcielibyśmy, by stały się prawem powszechnym (by dało się je uogólnić),

zasadę, zgodnie z którą nikt nie powinien być sędzią we własnej sprawie.

Postawa beznamiętnego badacza i efekty jego, a właściwie jej, bo przecież mówimy o Marii Ossowskiej, pracy możemy śledzić w jej dziełach. Tadeusz Kotarbiński określił całokształt jej pracy  jako etap przygotowawczy względem stworzenia prawdziwej etyki. I proszę tego nie odczytywać jako umniejszenia dzieła, wprost przeciwnie, to przejaw największego uznania starego nauczyciela, który miał nieszczęście pisać pośmiertne wspomnienia swoich wybitnych uczniów. 

Właśnie tak należy traktować naukowe osiągnięcia Marii Ossowskiej. Wprowadzenie porządku w dyskurs o etyce jest szczególnie cenne w naszym kraju, w którym rozmowa o wartościach jest jednoznaczna z wyłączeniem rozumu. A przecież jest on naszym podstawowym narzędziem działania również w zakresie etyki.

W pracy zawodowej przyjmowała postawę beznamiętnego badacza i szukała wyjaśnienia norm etycznych w szerszych procesach społecznych, historycznych czy biologicznych, a rolę etyki umniejszała względem moralności. To wszystko nie znaczy jednak, żeby pomijała aspekt oczywisty w osobistej praktyce, czyli fakt, że każdy odpowiada za swoje zachowanie.

Żyjąc w ciekawych czasach nieraz doświadczył ludzkiej podłości i kiedy w trakcie jednej z takich sytuacji jej współpracownica próbowała tłumaczyć winowajcę, że musiał tak postąpić ze względu na oczekujące go w innym wypadku konsekwencje, odparła: musi się tylko umrzeć.

Reszta jest kwestią wyboru i osobistej wolności. Dlatego poza badaniami uprawiała działalność społeczną, publicystyczną i edukacyjną, można powiedzieć, że umoralniającą. Jednym z przejawów tej ostatniej jest tekst, który ukazał się w 1946 roku w Biblioteczce Oświaty Robotniczej, zatytułowany “Wzór obywatela w ustroju demokratycznym”. 

W 13 punktach wykłada, jakiego typu cech osobowych wymaga demokracja:

1. aspiracje perfekcjonistyczne – ulepszać siebie i wymagać tego od innych, wiedzieć co dobre, a co błahe

2. otwartość umysłu – trzeba chłonąć rzeczy nowe i rewidować posiadane poglądy

3. dyscyplina wewnętrzna – zdolność długodystansowego wysiłku, gotowość do poświęceń, tzw. mocny kręgosłup

4. tolerancja – która nie jest pobłażaniem, ale hamowaniem negatywnych popędów zgorszenia czy nienawiści

5. aktywność – mierzona nie ilością wykonywanych ruchów, ale potencjałem ulepszającym działań

6. odwaga cywilna – by bronić słusznych przekonań, nawet jeśli naraża się swoje żywotne interesy związane czy to z bezpieczeństwem, czy majątkiem, czy też popularnością

7. uczciwość intelektualna – odwaga pójścia w myśleniu do końca, z wszystkimi tego końca konsekwencjami  

8. krytycyzm – oporność na odurzenie propagandą czy opinią powszechną

9. odpowiedzialność za słowo – nie tylko trzymać się wypowiedzianych postanowień, ale i być punktualnym na przykład

10. uspołecznienie – kwestia  złożona z zainteresowania sprawami ogółu, przezwyciężenia egocentryzmu, empatii, umiejętności współdziałania

11. rycerskość – unikanie krzywdy niekoniecznej dla realizacji słusznych celów

12. wrażliwość estetyczna – bo sfery moralna i estetyczna zazębiają się bardzo, a i postawa estetyczna pozwala zawiesić chęć posiadania

13. poczucie humoru – “bo trudno byłoby dyktaturze zapuścić korzenie w narodzie posiadającym tę właściwość”

Przypominam, że tekst został napisany i ogłoszony w 1946 roku i adresowany do robotników. 

Zachęcam zatem do zastanowienia się nad jego wywrotowym potencjałem w dobie stalinowskiej i nad jego aktualnością po dziś dzień. Szczególnie w naszych czasach, bo nie da się zaprzeczyć, że my również żyjemy w ciekawych czasach i moralny azymut jest nam niezbędnie potrzebny. I poczucie humoru. Zawsze.

Dziękuję Państwu za poświęcony czas.

Mam nadzieję, że uznacie go Państwo za dobrą inwestycję, jeżeli tak zachęcam do kliknięcia łapki w górę pod nagraniem i udostępnienia filmu znajomym w imię demokratycznych ideałów, które każdy z nas może umacniać na swoim poletku.

Zachęcam również do subskrypcji naszego kanału, aby nie przegapić kolejnych nagrań.

Więcej informacji o projekcie “Myślimy po polsku” znajdą Państwo na stronie pod adresem promkultura.org/myslimypopolsku i nie przejmujmy się, że adres pisany jest bez polskich znaków.

Raz jeszcze dziękuję i do zobaczenia.