fbpx

Szanowni Państwo,

nazywam się Paweł Paniec jest mi bardzo przyjemnie przywitać Państwa na spotkaniu z cyklu “Myślimy po polsku”. 

Jest to już dziesiąty wykład, więc niektórzy z Państwa mieli okazję wysłuchać opowieści o ponad dziesięciu polskich filozofach, mówię ponad dziesięciu, ponieważ niektóre z odcinków były poświęcone więcej niż jednemu intelektualiście. 

Ci z Państwa, którzy oglądają nas po raz pierwszy, mogą odwiedzić stronę internetową dostępną pod adresem promkultura.org/myslimypopolsku (pisane bez polskich znaków) tam znajduje się zapis wszystkich poprzednich wykładów, więc w każdej chwili można skorzystać i poszerzyć swoją wiedzę o tej części polskiej kultury.

Przedsięwzięcie to realizujemy w ramach działań Stowarzyszenia PROM Kultura, a jest to możliwe dzięki wsparciu finansowemu otrzymanemu od Miasta Gdańska, które występuje tu w roli mecenasa kultury.

Projekt “Myślimy po polsku” jest realizowany z powodu bardzo szczególnej okazji, mianowicie Sejm RP ogłosił, że patronami roku 2020 będą Roman Ingarden i Józef Maria Bocheński. Dwaj filozofowie. 

Takie podkreślenie, można powiedzieć – podniesienie do rangi szczebla Państwowego, przedstawicieli tej profesji to sytuacja rzadka z dwóch powodów. 

Po pierwsze intelektualiści nie byli nigdy szczególnie cenieni w Polsce. 

Taka już właściwość naszej kultury, że klimat duchowy określają u nas ci, którzy zarządzają emocjami, a ci, którzy dokonują pogłębionych analiz różnych aspektów życia narodu są marginalizowani.

Druga sprawa, jest pochodną pierwszej, a jest to fakt, że filozofowie generalnie nie są u nas znani, a polscy filozofowie szczególnie nie zadomowili się w zbiorowej wyobraźni Polaków. Może są wyjątki, o których mówiłem w poprzednich trzech wykładach poświęconych między innymi Józefowi Tischnerowi i Leszkowi Kołakowskiemu, ale jeśli spojrzycie Państwo na spis nazwisk, który znajduje się na naszej stronie internetowej promkultura.org/myslimypopolsku (pisane bez polskich znaków), to łatwo zorientujecie się Państwo, że są to postaci znajdujące się poza kręgiem świadomości ogółu.

Z dwóch powodów powinna ta sytuacja dziwić. 

Pierwszy jest taki, że  wielu z wybranych do omówienia w tym projekcie filozofów jest uznawanych w skali światowej za klasyków myśli. Wyznaczali trendy intelektualne, jak Roman Ingarden, albo w istotny sposób je kształtowali jak Kazimierz Twardowski i przedstawiciele szkoły lwowsko – warszawskiej.

Druga przyczyna to fakt, że filozofia w bardzo istotny sposób wpływa na kształt kultury czyli całokształtu zjawisk, jakie nas otaczają. Kultura kojarzy się nam głównie z szerokim spektrum zjawisk artystycznych, ale to nie wyczerpuje wszystkiego, czego ona dotyczy. Kultura przejawia się na przykład w tym, jak postrzegamy świat, i jak w nim działamy. Kultura przejawia się w tym, jak postrzegają świat politycy, którzy tworzą dla nas ramy życia społecznego. I choć wolimy twierdzić, że to co przejawiają politycy, szczególnie reprezentujący odmienne od naszych poglądy, to brak kultury, to jednak nie dajmy się zwieść. To też jest kultura, tylko inna niż byśmy oczekiwali.

I może właśnie dlatego warto dbać o to, żebyśmy mieli możliwość czerpania z szerszej niż widoczna publicznie paleta myśli, bo filozofowie polscy, którzy wyrośli na naszym rodzimym gruncie mogą się okazać bardzo pomocni w radzeniu sobie z polską rzeczywistością. A zatem zachęcam nie tylko do poznania tych, których już wymieniłem, ale również pozostałych, jak Tadeusz Kotarbiński czy Maria Ossowska, gdyż mogą wnieść zupełnie inną jakość do naszej codzienności.

Nie powinniśmy  bowiem zapominać, że w naszej kulturze – tej pisanej przez małe “k” chodzi przede wszystkim o nasze bezpośrednie relacje z otoczeniem, a szczególnie o relacje z drugim człowiekiem i sprawy ludzkie w szczególności.

Za mistrza w zajmowaniu się trudnymi sprawami ludzkimi uważa się bohatera dzisiejszej mojej opowieści, czyli Antoniego Kępińskiego, lekarza, psychiatrę, reformatora, a może nawet rewolucjonistę.

Zanim przejdę do omawiania tej postaci muszę jeszcze zatrzymać się na chwilę przy pewnych wyjaśnieniach wstępnych. Projekt “Myślimy po polsku”, jak mówiłem przed chwilą to opowieść o polskich filozofach, skąd tu zatem wziął się lekarz i to jeszcze psychiatra. 

Przystępując do tego projektu zobowiązaliśmy się opowiedzieć Państwu nie tylko o filozofach, ale szerzej o myślicielach, bo o ile filozofia jest tym, co interesuje nas najbardziej, to jednak pojawia się ona nie tylko w traktatach, które mają ją w tytule, ale również w dziełach innego rodzaju i czasem tam właśnie należy jej szukać.

W naszym zamierzeniu pragniemy wrócić do podstawowego rozumienia słowa “filozofia”, które oznacza umiłowanie mądrości, a nie kierunek wykształcenia, które można uzyskać na uniwersytecie. 

Ludzi, którzy niezależnie od uprawianej profesji dostrzegają potencjał mądrościowego analizowania rzeczywistości i posiadają zdolność dotykania jej najbardziej istotnych aspektów, to właśnie myśliciele. Nie jest już dziś popularne słowo “mędrcy”, ale może ono byłoby jeszcze bardziej odpowiednie. Są to ludzie, którzy nie tylko posiadają ogromną wiedzę, ale potrafią przyłożyć ją do spraw aktualnych i spraw każdego człowieka, zobaczyć to, co ukryte pod chaosem codzienności najczęściej tracimy z oczu, a wpływa na nasze istnienie.

Czasem są to też ludzie, którzy zawiłości myśli filozoficznych, bo te są zawiłe, tak jak rzeczywistość jest bardzo złożona, przekładają, jak tłumacze na język naszego bezpośredniego doświadczenia.

I tak jest w przypadku bohatera naszej dzisiejszej opowieści.

Antoni Ignacy Tadeusz Kępiński urodził się 16 listopada 1918 w Dolinie miasteczku położonym na terenie dzisiejszej Ukrainy, na wschód od Bieszczad. Cała rodzina przeniosła się do Nowego Sącza, kiedy ojciec Antoniego – Tadeusz objął stanowisko starosty w tym mieście. Niestety krytyka polityki władz II Rzeczypospolitej Polskiej wyrażana przez Tadeusza Kępińskiego sprawiła, że ze stanowiska został szybko usunięty, ale w tym czasie matka przyszłego lekarza – Wanda zaczęła prowadzić pensjonat w Krynicy. W 1928 roku Kępińscy przeprowadzają się do Krakowa. 

Tam młody Antoni podejmuje naukę w Gimnazjum im. Bartłomieja Nowodworskiego jednej z najstarszych i nieprzerwanie działających szkół średnich w Polsce. Maturę zdał w 1936 roku z wyróżnieniem, któremu towarzyszy pamiątkowy złoty pierścień. Taki laur w okresie międzywojennym zdobyło tylko dwóch uczniów tego gimnazjum.

Rozpoczyna studia lekarskie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Na trzecim roku studiów dochodzi do zdarzenia, któremu biografowie Kępińskiego przypisują istotny wpływ na jego dalszą postawę, a może nawet i na wybór lekarskiej specjalizacji.

Międzywojenna Polska nie odstawała zbytnio od innych państw europejskich tego okresu i bujnie rozwijały się w niej ruchy faszystowskie przybierające formę obrońców polskości przed wszystkim co obce. Opisywałem takie sytuacje, kiedy opowiadałem o twórczości Kazimierza Twardowskiego, Tadeusza Kotarbińskiego, czy Marii i Stanisława Ossowskich. Zachęcam do wysłuchania poświęconych ich biografiom wykładów, które dostępne są na stronie promkultura.org/myslimypopolsku (pisane bez polskich znaków). 

Wymienieni naukowcy byli związani z ruchem lewicowym, więc piętnowali w swojej działalności publicystycznej, ale również w życiu publicznym postawy przejawiane przez Młodzież Wszechpolską czy Obóz Narodowo Radykalny, co w życiu uniwersytetów przejawiało się między innymi piętnowaniem i ograniczaniem dostępu do wykładów studentom żydowskim, ale również aktami agresji i przemocy tak wobec studentów, jak i wykładowców. Opisywane we wcześniejszych wykładach wypadki miały miejsce w Warszawie i Lwowie, ale i Kraków nie był wolny od tej choroby.

Aktywni działacze wspomnianych organizacji często wchodzili w skład prestiżowych korporacji studenckich, w związku z czym niejednokrotnie stereotypowo przypisywano wszystkim studentom przynależność do bandyckich ruchów faszystowskich. 

Antoni Kępiński, nie był w żaden sposób związany z tego typu inicjatywami, choć pochodził z tradycyjnie polskiej i katolickiej rodziny, a ponadto był bardzo zaangażowany w życie religijne. A może to właśnie go od przyjmowania takich niechrześcijańskich postaw powstrzymało.

Z dumą nosił czerwoną studencką czapkę, będącą wtedy wyróżnikiem, dzięki którym rozpoznawano żaków na ulicy i to ponoć ona była dla niego przyczyną zguby. Dokładna wersja wydarzeń nie jest znana, ale przyjmuje się, że rozpoznany jako student, czyli domniemany prawicowiec został zaczepiony przez bojówkę o lewicowej orientacji, które powstawały jako reakcja na opisane wyżej wydarzenia i zachowania faszystów. Po krótkiej wymianie zdań, w której Kępiński odmówił porzucenia swojej czapki, został dotkliwie pobity. 

Innym razem wspominał, że może nie chodziło o czapkę, ale o wystające spod niej czarne kręcone włosy, które mogły kojarzyć się niektórym z żydowskim pochodzeniem studenta.

Ostatecznie nie wiadomo, czy bandycki atak przyszedł z lewej, czy z prawej strony, faktem jest, że Antoni Kępiński długo dochodził do siebie po tym wypadku, a skutki jego były poważniejsze jeśli chodzi o psychikę niż o uszczerbek na mocno nadszarpniętej cielesności. Wystąpiła u niego reakcja depresyjno – lękowa. Po latach niektórzy doszukiwali się w tym epizodzie nawet zaburzeń schizofrenicznych, ale specjaliści, a wśród takich przecież się obracał, zaprzeczają takiej ewentualności. 

W tym doświadczeniu doszukują się biografowie źródła wrażliwości na cierpienia duchowe, jakich doświadczają pacjenci psychiatryczni i przyczyny biegłości w nawiązywaniu kontaktu z nimi, która była później znakiem rozpoznawczym przyszłego profesora.

Czy rzeczywiście tak było? Nawet jeśli tak, to podejrzewam, że w niewielkim stopniu, a postawa Kępińskiego miała raczej solidniejsze podstawy niż ten jeden, niewątpliwie dotkliwy incydent. Nie jedyny zresztą taki w jego życiu.

Szczególnie troskliwą opieką otoczył go w tym czasie ojciec i w końcu po długiej rekonwalescencji Kępiński wrócił na uniwersytet, ale niebawem po tym wybuchła wojna.

W pierwszych dniach Kępiński wraz z przyjaciółmi z medycyny próbuje zaciągnąć się do wojska, ale w punkcie poborowym zostają odprawieni z kwitkiem. Ale nie poddali się i w końcu otrzymali przydział do jednostki. Formacje wojska przemieszczają się jednak chaotycznie. Antoni Kępiński gubiąc swój oddział przyłącza się do innych i ostatecznie po kilku dniach tułaczki przekracza granicę i wraz z tysiącami żołnierzy ląduje w obozie dla internowanych na Węgrzech. Kilkakrotnie przemieści się między obozami. Będzie żył nadzieją powrotu do Krakowa. Wojenne sprawy nie są jeszcze pewne, więc pisze do rodziny liczne listy i czeka aż niebawem będzie mógł znowu do nich dołączyć.

Ostatecznie jego marzenia o zobaczeniu bliskich odsuną się na długie lata. Zamiast do Polski rusza do Francji, w której formują się na nowo polskie jednostki wojskowe. Chce brać udział w dalszych walkach. Długa podróż do Bretanii nie przynosi oczekiwanych skutków. Wraz z kolegami zostają włączeni do formujących się oddziałów, jednak “dziwna wojna”, jak eufemistycznie określa się sytuację we Francji po wkroczeniu do niej Niemców w 1940 roku zastaje ich jednostki ledwo co przygotowane do walk, które szybciej się kończą niż zdążyły rozpocząć.

Kępiński nie ma możliwości skorzystania z ewakuacji polskich oddziałów do Wielkiej Brytanii i znowu pozostaje mu podjąć wojenną tułaczkę. Tym razem jego celem jest  Portugalia, która zachowała neutralność wobec zmagań militarnych, jakie przetaczają się przez Europę. Kępiński robi to w nadziei, że stamtąd drogą morską będzie mógł ponownie wstąpić do polskiego wojska.

Przemieszcza się wraz z kolegami z rozformowanych oddziałów. Po drodze korzystają ze wsparcia organizacji pomocowych, dzięki czemu mają środki na skromny byt. W pewnym momencie Kępiński kradnie rower, żeby zwiększyć tempo podróży i w końcu przedziera się przez Pireneje i znajduje na terenie Hiszpanii, którą rządzi wtedy sympatyzujący z hitlerowskimi Niemcami generał Franco.

Bardzo szybko wpada w ręce tamtejszej policji i zostaje umieszczony w obozie koncentracyjnym Miranda de Ebro. Dosyć szybko udaje mu się znaleźć w bardziej uprzywilejowanej grupie więźniów, w baraku przeznaczonych dla oficerów i podoficerów. Dzięki temu nie musi brać udziału w wyczerpujących pracach fizycznych, jakie dla szeregowych osadzonych wymyślali zarządcy obozu.

Mimo że frankistowski obóz nie był obozem zagłady, jak te, które organizowali na terenie Polski Niemcy i mimo tego, że Kępiński był w grupie, która dzięki zainteresowaniu rządu polskiego i organizacji międzynarodowych była traktowana lepiej od innych więźniów, to pobyt w obozie jest koszmarem. Prawie ciągle cierpią z powodu niedożywienia i stale są narażeni na fizyczne szykany. Kępiński kilkakrotnie zostaje pobity przez strażników i ląduje w karcerze. Doświadczenia te, do których on sam nie chce wracać w swoich wspomnieniach, będą miały niebagatelny wpływ w prowadzonych pod jego kierunkiem badaniach nad więźniami nazistowskich obozów koncentracyjnych.

Z obozu zostaje wypuszczony 20 marca 1943 roku w jednej z ostatnich grup opuszczających to miejsce. Okrężną drogą przez Portugalię i Gibraltar dociera latem 1943 roku do Wielkiej Brytanii. Tam zostaje skierowany na szkolenie pilota RAFu, które kończy z oceną jednoznacznie negatywną jako antytalent lotniczy. Zapewne dzięki temu zdarzeniu wraca do swojego prawdziwego powołania i w październiku 1944 roku składa podanie o przyjęcie na Polski Wydział Lekarski przy Uniwersytecie w Edynburgu. 

W 29 listopada 1946 roku składa przysięgę lekarską i w obliczu trudności ze znalezieniem pracy w angielskich szpitalach, a szczególnie w specjalności, którą obrał sobie za swój lekarski fach – w psychiatrii, postanawia wrócić do Polski. 27 lipca 1947 roku schodzi ze statku w Gdańsku i trafia do obozu dla repatriantów, w którym komunistyczna władza bada dokładnie wojenne losy powracających do kraju byłych żołnierzy w poszukiwaniu elementów wrogich nowemu porządkowi.

W końcu wraca do Krakowa, aby podjąć pracę jako starszy asystent w Klinice Neurologiczno-Psychiatrycznej Uniwersytetu Jagiellońskiego. Psychiatria nie była wtedy zbyt popularną gałęzią medycyny, ale wybór tego kierunku współpracownicy i uczniowie Kępińskiego tłumaczą po latach, jako najbardziej odpowiadający lekarzowi z zacięciem antropologicznym i filozoficznym zorientowanemu na bezpośredni kontakt z pacjentem.

W 1949 roku uzyskuje stopień doktora medycyny w zakresie psychiatrii na podstawie pracy zatytułowanej “Zamącenie po wstrząsie elektrycznym a typ konstytucjonalny i rasowy”. W tym czasie psychiatria dysponowała bardzo skromnym zasobem środków terapeutycznych, w dużej mierze opresyjnych. Kępiński rozpoczyna eksperymenty nakierowane na znalezienie nowych form pomocy osobom cierpiącym na schorzenia osobowości. Jednym z nich jest testowanie na sobie różnych dawek LSD. Inny kierunek, który sprawdza to rezygnacja z metod siłowych w traktowaniu pacjentów. Wbrew oczekiwaniom większości środowiska przynosi to niespodziewanie pozytywne efekty. 

Rozbudowuje paletę środków psychoterapetycznych opartych o rozmowę indywidualną i grupową. Prowadzi bardzo szczegółowe i ponawiane wywiady z pacjentami, w takim kierunku prowadzi również studentów medycyny, którzy przychodzą do kliniki. Są to metody, które doskonale współgrają z wchodzącymi w tamtym czasie do użytku nowymi lekami, które pomagają cierpiącym nie odbierając im ich podmiotowości.

Dla leczonych, których terapia przyniosła pozytywny efekt i mogli wrócić do zwyczajnego społecznego funkcjonowania tworzy przy klinice klub, w którym mogą dzielić się trudami codzienności, z którymi zmagają się jako osoby żyjące ze społecznym piętnem choroby psychicznej. Jest to kolejny czynnik wspierający skuteczność i trwałość procesu terapeutycznego.

Pod koniec lat 50-tych Kępiński udaje się na stypendium do Wielkiej Brytanii, gdzie szuka wzorców dla własnych inicjatyw w rozwijającym się ówcześnie na zachodzie trendzie w psychiatrii określanym mianem “otwartych drzwi”. Opiera się on o budowanie w placówkach medycznych społeczności złożonych z pacjentów psychiatrycznych i wykwalifikowanej kadry szpitalnej, czyli de facto na tym, co Kępiński próbuje już wcielać w życie w Krakowie. Szukając inspiracji odkrywa Kępiński ze zdziwieniem bariery mentalne, jakie żywią lekarze postulujący takie działania, kiedy są wdrażane w życie.

W 1960 habilitował się na podstawie pracy “Odruch orientacyjny w otępieniu organicznym”. W 1970 został kierownikiem Kliniki Psychiatrycznej Akademii Medycznej, jak twierdzą jego uczniowie i współpracownicy przyjął to stanowisko z dużymi oporami i tylko dzięki naciskom całego środowiska. Cieszył się już wtedy ogromnym autorytetem, więc był naturalnym kandydatem, ale tak jak przez cały okres swojej pracy uciekał od zajęć administracyjnych, tak i teraz nie chciał, by odciągnęły go od bezpośrednich relacji z pacjentami. 

Od początku lat 60 – tych Kępiński angażuje się w badania nad byłymi więźniami hitlerowskich obozów koncentracyjnych. Wraz z innymi lekarzami organizuje interdyscyplinarny zespół, który bada stan zdrowia tych, którzy przeżyli zagładę. W ten sposób wyróżniają specyficzny zespół zmian w stanie zdrowia określany jako KZ-syndrom. Odkrywają, że niektóre dolegliwości z którymi mierzą się byli więźniowie mogą przenosić się w ich rodzinach na kolejne pokolenia. Jest to ogromne przedsięwzięcie badawcze, kontynuowane po śmierci Kępińskiego, do 1991 roku. Powstało ponad tysiąc prac napisanych przez niespełna pięciuset autorów relacjonujących wyniki analiz medycznych, psychicznych i społecznych skutków pobytu w obozach zagłady.

Antoni Kępiński w 1972 roku zostaje profesorem nadzwyczajnym Akademii Medycznej w Krakowie. Stało się to krótko przed jego śmiercią, która nastąpiła  8 czerwca 1972 wskutek przewlekłej choroby. 

Bibliografia prac naukowych Kępińskiego obejmuje ok 150 pozycji, ale dorobek jego życia ciężko mierzyć ilością tomów, gdyż większe znaczenie zdaje się mieć wpływ, jaki wywarł na środowisko lekarskie w swoim bezpośrednim otoczeniu. 

Drugi istotny wątek przy ustalaniu rangi jego dokonań to grono pacjentów, którym przywrócił ludzką godność i którym pozwolił wrócić do tak zwanego normalnego życia. Obok uznania dla jego wiedzy medycznej legendarne wręcz były opowieści o oddaniu osobom potrzebującym jego wsparcia. 

Trzecia kwestia to recepcja jego książek. Szereg z nich jest do dziś wznawianych, są kupowane i czytane. W 50 lat po jego śmierci, jego koncepcje są stale żywe w polskiej humanistyce i doceniany jest dzisiaj bardziej od tej właśnie strony. Nie jako lekarz w sensie techniczno – terapeutycznym, ale jako mistrz postawy lekarskiej, ale również postawy ludzkiej.

Niektórzy określają jego teksty jako traktaty etyczne, a nie medyczne, co znajduje pewne uzasadnienie, ale może wykrzywiać sposób postrzegania jego postaci, bo nie można zapominać, że był przede wszystkim lekarzem praktykiem i jego pisma miały służyć w terapii.

Ale faktem jest, że jego książki napisane są językiem przystępnym i w sposób fascynujący przedstawiają świat psychiczny człowieka w całym spektrum zjawisk, jakie wpływają na jego funkcjonowanie. A zatem korzyść jaką możemy wynieść z takiej lektury to nie tylko wiedza o specyficznym obszarze zastosowania, ale korzyścią jest poszerzenie świadomości bogactwa ludzkiego istnienia, złożoności procesów zachodzących we wnętrzu każdego z nas, a także naszych relacji z otoczeniem we wszystkich jego przejawach.

I co ciekawe, mimo upływu ponad pół wieku od ich napisania cały czas zaskakują aktualnością. Co nie powinno dziwić, bo dotyczą spraw uniwersalnych.

Chcą właściwie zrozumieć przewrót w myśleniu o człowieku, jakiego w swojej praktyce lekarskiej dokonał Kępiński trzeba przyjrzeć się temu, jak postrzegano człowieka w medycynie w czasie, kiedy nasz bohater, jako młody lekarz rozpoczynał pracę w szpitalu psychiatrycznym. 

Każda dziedzina praktyczna korzysta z metod, które mieszczą się w granicach wyobraźni tych, którzy je stosują. A granice wyobraźni w pierwszej połowie XX wieku kształtował nowożytny dualizm ciała i ducha. Nowożytny, czyli wywodzący się od Kartezjusza. 

Wszyscy znamy słynne powiedzenie “myślę, więc jestem”, ale trzeba wiedzieć, że w poglądach jego autora pociąga ono za sobą konkretne konsekwencje. Kartezjuszowskie podejście do rzeczywistości pociągnęło za sobą ścisły rozdział na res extensa i res cogitans, czyli rzecz rozciągłą, mówiąc w uproszczeniu przedmiot i rzecz myślącą – duszę. 

Rozwój nauki nowożytnej, który doprowadził ją do kształtu, w jakim znamy ją obecnie ten podział podkreślał i rozciągał. W przypadku koncepcji człowieka oznaczało to poszerzanie pola istnienia res extensa kosztem res cogitans. Aż do powstania koncepcji człowieka – maszyny, jak to mamy u XVIII – wiecznego lekarza francuskiego Juliana de la Mettrie, którą postęp nauk zredefiniował, ale jak najbardziej utrzymał w mocy.

Druga koncepcja nowożytna, która przyczyniła się do powstania współczesnego światopoglądu to kwestia normy i panowania. Świat nowoczesny wytycza granice tego, co jest właściwe i używa wszystkich mechanizmów, żeby to co normy nie spełnia zostało usunięte. Nauka staje się nie tyle narzędziem poznawczym, co narzędziem technicznym umożliwiającym nam sprawowanie kontroli. Przykładem takiej kontroli może być opanowanie przyrody, na przykład kiedy regulujemy rzeki, ale może to być również regulowanie ludzkich zachowań poprzez eliminacje wszystkiego, co przekracza wyznaczoną normę, czyli to, co jest nienormalne.

I tu już jesteśmy blisko spraw psychiatrycznych, proces kształtowania się normy psychicznej możemy prześledzić m. in. dzięki pracy francuskiego filozofa Michela Foucault pt. “Historia szaleństwa w dobie klasycyzmu”, w której opisuje on narodziny nowożytnych instytucji oddzielających jednostki uznane za nienormalne od reszty społeczeństwa.

Więc z jednej strony mamy podejście ściśle techniczne, a z drugiej strony arbitralne ograniczenie człowieczeństwa ludzi nie spełniających oczekiwań społecznych. To doprowadza nas do sytuacji z lat 50-tych XX wieku, kiedy podstawową metodą leczenia w psychiatrii są elektrowstrząsy, degenerujące środki chemiczne oraz izolacja i fizyczne ograniczanie. Proszę zwrócić uwagę, że praca doktorska Kępińskiego dotyczyła właśnie terapii elektrowstrząsami.

Jak w tym wszystkim dostrzec człowieka? W swoich tekstach Kępiński wykłada odmienną postawę. Również wychodzi od podłoża naukowego i przyrodniczego, ale za wzorzec przyjmuje nie model mechaniczny, ale biologiczny.

Koncepcję człowieka należy stworzyć na podstawie koncepcji komórki – najprostszego organizmu żywego. Tutaj Kępiński odchodzi nie tylko od patrzenia na człowieka jako na maszynę, ale również odchodzi od koncepcji Zygmunta Freuda, który próbuje procesy psychiczne człowieka tłumaczyć jako skutek kumulujących się różnych rodzajów energii.

Komórka to organizm, który posiada swoje centrum sterujące w postaci jądra komórkowego, swoje wnętrze i zamykające obie te struktury błony będące granicą oddzielającą komórkę od świata zewnętrznego. Z tym światem zewnętrznym prowadzona jest ciągła wymiana, tu mamy do czynienia z procesem metabolicznym. 

Metabolizmy są dwa: jeden to metabolizm energetyczny, który najłatwiej wyobrazić sobie jako  proces odżywiania, czyli dostarczania do wnętrza komórki substancji, które przetwarza ona w toku swoich procesów życiowych. 

Drugi rodzaj metabolizmu to metabolizm informacyjny, czyli bodźce, które płyną ze środowiska w kierunku komórki.

Oba te procesy spajają się w jeden i de facto zachodzi jeden metabolizm energetyczno – informacyjny.

Jeżeli przeniesiemy ten układ na wyższy poziom organizacji, czyli na organizmy wielokomórkowe sprawa się komplikuje, ale jej istota pozostaje zachowana.

Posługując się słowami samego Kępińskiego z jego książki zatytułowanej “Lęk”:

“Traktując wymianę energetyczno – informacyjną (metabolizm) jako podstawowe zjawisko życia, można by zjawiska cielesne przypisać metabolizmowi energetycznemu, a zjawiska psychiczne – metabolizmowi informacyjnemu. W wymianie energetycznej decyduje ilość energii, w wymianie informacyjnej – jej znaczenie. Metabolizm energetyczny jest bardziej materialny, a informacyjny bardziej psychiczny” 

W ten sposób Kępiński jakby scala na nowo rozdzielone przez Kartezjusza dwa porządki. Choć nie przesądza o jego istocie, zakłada że tak mają się fakty. Oba metabolizmy są ze sobą ściśle powiązane, zmiana w jednym z nich wpływa na zmianę w drugim. Człowiek jest jednością i jeśli przyjrzeć się uważniej temu modelowi, to jedność ta dotyczy nie tylko ciała i ducha, ale rozciąga się na całe  otoczenie.

Tak jak komórka – najprostszy organizm składa się z trzech warstw, analogicznie z trzech warstw składa się człowiek. Są to: ciało – psychika – sumienie.

Takiemu układowi odpowiada porządek wartości, które realizuje każde istnienie. Tutaj znowu mamy trzy warstwy: biologiczną, emocjonalną i społeczno – kulturową.

Działania wszystkich organizmów w przyrodzie podlegają dwóm podstawowym prawom o przeciwstawnych zwrotach. Jednym jest prawo zachowania życia, a drugim prawo zachowania gatunku. Pierwsze dotyczy jednostki i jest kojarzone egoistycznie, a drugie znajduje zastosowanie w odniesieniu do zbiorowości i można je pojmować jako zasadę altruistyczną.

Posługując się pojęciami, jakich używa Kępiński, jedno z praw jest odpowiedzialne za ruch “od”, drugie za ruch “do”, ale nie są to jedyne możliwe płaszczyzny poruszania, bo można na przykład wyróżnić jeszcze ruch “nad”.

Tu z kolei dochodzimy do poruszonej już kwestii sumienia. W standardowym zestawie pojęć, jakim dysponuje każdy z nas kojarzy się ono z władzą duchową i to najczęściej kształtowaną pod wpływem wiary religijnej. Jakkolwiek Kępiński podobno był człowiekiem głębokiej wiary, to kwestię sumienia, podobnie jak te opisane wyżej traktuje w swoich książkach jako tematy medyczne i bardzo elegancko unika mieszania porządków.

Sumienie w pracach Kępińskiego pozbawione jest tzw. metafizyki czy wzniosłości, to inaczej układ samokontroli. Czyli sumienie to regulator zachowań człowieka. Ono też składa się z trzech warstw:

1. warstwa podstawowa – uniwersalny, ogólnoludzki zrąb moralności, jest zapewne biologiczna, tu Kępiński zostawia pole niedopowiedzenia, przyjmując że możliwe jest, by podstawowe zasady kierujące naszym zachowaniem były uwarunkowane przyrodniczą

2. Warstwa, która tworzy się w człowieku na wczesnych etapach jego rozwoju wskutek postrzegania norm społecznych, które otaczają dziecko i przekroczenie których może spotkać się z represjami.

Obie te warstwy sumienia są nieświadome, ukryte przed percepcją człowieka, przez co traktuje je jako naturalne, ale jest jeszcze warstwa 

3. czyli społeczno – kulturowa, która polega na poddaniu się zewnętrznym systemom wartości. Można ją kojarzyć z etyką i zespołem norm, które nas otaczają jako dorosłych ludzi.

Tak postrzegane sumienie – ten układ samokontroli nie jest czymś raz na zawsze danym w formie gotowej. Sumienie trwa w stałym napięciu, które wytwarza się między jego warstwami: tą biologiczną, tą wczesną i tą społeczno – kulturową i zmienia się w biegu życia człowieka. Sumienie jest dynamiczne.

Dynamizm, czyli zmienność jest też kluczem do postrzegania człowieka jako całości. Człowiek też się ciągle zmienia i ciągle staje się sobą, nie jest trwałym monolitem. Kępiński wyraża to tak w zbiorze esejów “Rytm życia”:

“Każdy człowiek jest bez ustanku tworzącym się dziełem sztuki, wspaniałą, niezwykle bogatą i różnorodną konstrukcja, której budowa nigdy się nie kończy; trwa od chwili poczęcia aż do śmierci”

To pociąga za sobą konsekwencje w postrzeganiu uprawianej przez Kępińskiego medycyny, w książce “Autoportret człowieka” pisze o tym następująco:

“Medycyna zawsze pozostaje sztuką, gdyż zawsze lekarze będą mieć do czynienia z indywidualnym, zróżnicowanym człowiekiem, a nie z uogólnionym modelem”.

Takie podejście znajdowało odbicie we współczesnych Kępińskiemu prądach filozoficznych takich jak egzystencjalizm, który cenił szczególnie za walkę ze wspomnianym kartezjuszowskim dualizmem zakorzenionym w myśleniu ludzi Zachodu. Zaletą egzystencjalizmu było traktowanie człowieka jako niepodzielnej całości, nie jako zbiór osobnych zjawisk psychicznych i fizycznych, ale jako fenomeny ludzkie. 

Przewijają się w poglądach Kępińskiego echa filozofii personalistycznej z silnym akcentem na wolność, godność i autonomię każdej osoby. 

Metoda badania chorego, jaką postulował Kępiński zakładała podejście znane z filozofii fenomenologicznej – uważna obserwacja, odrzucania elementów przypadkowych, by wyłonić w morzu zjawisk czynniki konstytutywne dla obrazu pacjenta. A do tego nomenklatura zbieżna z pojęciami używanymi w filozofii dialogu. W książce “Poznanie chorego” poszczególne etapy przygotowania diagnozy dzieli na analizę postawy ciała – sylwetka, ręka, twarz. Można to potraktować jako wskaźniki parametrów, ale Kępiński wykracza poza takie techniczne podejście. Szczególnie analiza twarzy zdradza bardzo bliskie pokrewieństwo z filozofami takimi jak Buber czy Levinas. 

Później analizy psychologiczne Kępińskiego wykorzysta Józef Tischner jako jeden z istotnych czynników w swojej autorskiej odmianie filozofii dialogu, którą nazwał filozofią dramatu. Kiedy Tischner wprowadza pojęcie sceny, na której rozgrywa się ludzki dramat, czerpie bezpośrednio z Kępińskiego rozważań o przestrzeni, jaką tworzą wokół siebie chorzy. Inny istotny wątek, który filozof bierze od psychiatry to analiza maski, jaką przybiera człowiek. U Kępińskiego maska pojawia się w rozważaniach o schizofrenii. Wątków tego typu jest więcej, ale by je poznać, warto zajrzeć do pism tych dwóch autorów.

Tymczasem chciałbym zwrócić uwagę na inny wątek. 

Kępiński opisuje świat człowieka odwołując się do różnych struktur, jedne z nich odpowiadają naszej konstrukcji zewnętrznej, inne odnoszą się do świata zewnętrznego. Na wyższych stopniu organizacji, właściwym człowiekowi są to struktury w dużej mierze pojęciowe, symboliczne. Jak to ujmuje oddalone od bezpośredniej weryfikacji empirycznej, tak tworzy się światopogląd człowieka. 

Ten rodzaj struktury ma w ludzkim życiu znaczenie równie istotne dla jego zdrowia psychicznego, jak czynniki biologiczne. 

Kępiński określa to mianem wiary. Podobnie jak wcześniej przywołałem kwestię sumienia, tak i tutaj autor jest daleki od prostego utożsamienia tej struktury pojęciowej z określonym systemem wierzeń religijnych. Konsekwentnie pisze to jako psychiatra, a nie jako profeta i nie definiując treści wiary przyznaje jej bardzo istotne znaczenie w całokształcie metabolizmu energetyczno – informacyjnego, jakim jest życie człowieka. Z tego wywodzi jedną z kluczowych przyczyn kłopotów psychicznych, w jakie popada człowiek współczesny, jak pisze w książce poświęconej depresji zatytułowanej “Melancholia”:

“Jedną z charakterystycznych cech człowieka naszej cywilizacji jest brak wiary, nawet jeżeli jest on człowiekiem wierzącym, to często wybiera on sam dany mit, aby dzięki niemu w jakiś sposób uporządkować swoje życie i nadać mu głębszy sen. Tymczasem wiary nie można wybrać, musi być ona dana, gdyż zasadniczym elementem wiary jest jej składnik uczuciowy, a uczuć nie można wybrać, przychodzą i odchodzą same”

Pada tu słowo “mit” i na polu filozoficznym uzasadnione jest tu porównanie z myślą Leszka Kołakowskiego. Zachęcam do obejrzenia wykładu o tym filozofie na naszej stronie promkultura.org/myslimypopolsku (pisane bez polskich znaków). Z całą pewnością można wykluczyć wzajemny wpływ tych dwóch myślicieli na siebie, ale zbieżność ich wniosków jest w tym zakresie bardzo duża. 

U Kołakowskiego mit jako pewien aksjomat światopoglądu człowieka wyrasta z trzech konstytutywnych potrzeb: 

potrzeby przeżywania świata doświadczenia jako sensownego, 

potrzeby wiary w trwałość ludzkich wartości, 

i potrzeby postrzegania świata jako ciągłego.

Są to fundamentalne potrzeby, realizację których zaburza konstrukcja nowoczesnego świata, co zauważają myśliciele XX – wieku. Widzą to przedstawiciele wymienionych szkół filozoficznych, widzi to Kołakowski, ale dostrzega to też Antoni Kępiński nie przez pryzmat analiz tekstów kultury, ale jako wniosek wyciągnięty z lekarskiej praktyki.

Ponieważ twórczość Kępińskiego, jego pisma mają formę rozpraw humanistycznych, pomija się ich medyczny charakter. Łatwiej jest przyjąć, że Kępiński był bardziej filozofem niż lekarzem, bo wtedy jego język, którego używał zdaje się być należycie zastosowany. Poza tym dodaje to wzniosłości i wydaje się, że podnosi rangę człowieczeństwa. 

Ale takie podejście zaciemnia obraz dzieła Kępińskiego, jako dzieła lekarza, medyka, którego podstawowym celem było pomaganie pacjentom cierpiącym z powodu chorób psychicznych.

A chorobę psychiczną opisywał w sposób odmienny od ówczesnych, ale również odmiennie od obecnych standardów stosowanych w podręcznikach psychiatrii. Warto zatem byłoby pokusić się o analizę możliwości odmiennego opisu zjawisk, które określamy jako zjawiska przyrody – w tym zjawiska medyczne, zamiast twierdzić, że są to zjawiska innego porządku, a Kępiński to przede wszystkim humanista, a dopiero potem psychiatra. Jeżeli spojrzymy w ten sposób, to popadamy  znowu w kartezjański dualizm, rozdzielający życie człowieka na dwie nieprzystające do siebie sfery.

Dzięki temu odmiennemu sposobowi opisu życia człowieka Kępiński zupełnie inaczej przedstawia nam świat chorób psychicznych. To nie są obrazy nieszczęścia, które spadły na człowieka, czyli tej istoty myślącej z zewnętrznego świata, czyli ze świata przyrody. Człowiek jest tą przyrodą tak samo, jak jest tym bytem myślącym i tylko całościowe spojrzenie na jego sytuację może dać miarodajną diagnozę jego zdrowia czy choroby psychicznej. Choć ścisłe rozgraniczenie zdrowia od choroby jest w tym przypadku niemożliwe. 

Między innymi z tego względu poszczególne choroby psychiczne Kępiński traktuje jako zaburzenia relacji i proporcji między opisanymi wyżej strukturami i warstwami składającymi się na całość ludzkiego istnienia. Tak jak nie można popadać w medykalizację i biologizację zjawisk ludzkich, tak samo nie powinno się czytać tekstów Kępińskiego tylko i wyłącznie jako, tak jak w przywołanym przeze mnie we wcześniejszej części wykładu opinii, jako traktatów etycznych. Istotne jest podejście całościowe – holistyczne.

W takim ujęciu pozycja chorego, zarówno względem lekarza, jak i środowiska społecznego a nawet wobec samego siebie ulega diametralnej zmianie. Następuje podniesienie statusu pacjenta z człowieka nienormalnego, wykluczonego, problemu, przedmiotu do rangi człowieka cierpiącego i, co ważne, współuczestnika relacji terapeutycznej. Lekarz nie tylko spełnia rolę terapeuty, ale również uczy się od pacjenta, to ten stanowi dla niego dynamiczną strukturę będącą niepowtarzalnej kombinacją elementów i warstw swojego istnienia. 

U Kępińskiego zostaje odsunięty na bok porządek oceny.

Poza tym wspomniana niemożność wytyczenia ścisłej granicy między normą a chorobą sprawia, że w opinii Kępińskiego każdy człowiek powinien mieć świadomość, jak blisko jest znalezienia się po tej stronie układu swoich struktur, który we wcześniejszych kategoriach opisowych lokowałby go poza normą psychiczną. Istotna jest kwestia samoświadomości takiego stanu, Kępiński podkreśla konieczność otwarcia się człowieka na regulacyjną funkcję procesów psychoterapetucznych  w jednym ze swoich publicystycznych tekstów z żalem stwierdza, że obserwując zachowania wielu osób dostrzega u nich zaburzenia struktur, które są przyczyną ich cierpień i które promieniują w negatywny sposób na otoczenie. Wymienia agresję, cierpiętnictwo i tym podobne sprawy będące doświadczeniem każdego z nas, które w podstawowej formie są odejściem od równowagi we współgraniu składowych człowieka, a po przekroczeniu pewnej granicy stają się źródłem poważnych dolegliwości i uniemożliwiają funkcjonowanie.

Opisy przypadłości i chorób psychicznych mają u Kępińskiego, poza warstwą medycznej etiologii, charakter analogiczny do tak zwanych normalnych procesów życiowych. I tak na przykład, kiedy bohater naszego dzisiejszego wykładu przybliża istotę zaburzeń schizofrenicznych porównuje je do pracy… filozofa. 

Nota bene to chyba nie jest popularna opinia, że pracę filozofa uznaje sie za wyznacznik normy, ale my filozofowie na pewno to doceniamy 😉

Dzięki temu możemy dowiedzieć się, jak filozofowanie postrzega ten wybitny lekarz – humanista. Wymaga ona:

  1. “oderwania od konkretu, dzięki czemu osiąga się łatwość poruszania po współrzędnych czasu i przestrzeni
  2. dążenia do przekroczenia granicy oddzielającej człowieka od jego otoczenia, stąd też szukanie istoty rzeczy, niezadowalanie się zewnętrznym ich wyglądem;
  3. skłonność tworzenia struktur integracyjnych i narzucania ich otaczającemu światu, dzięki czemu rzeczywistość nabiera cech logicznych i związków przyczynowych;
  4. większe zainteresowanie sprawami zasadniczymi i ostatecznymi na niekorzyść spraw codziennych i zwykłych.”

Gdzie znajduje się punkt przejścia od zdrowego filozofowania, które okazjonalnie realizuje każdy człowiek do choroby? 

Tam, gdzie wymienione czynniki zaczynają dominować nad standardową aktywnością jednostki, można to wtedy określić to jako dysfunkcję osobistą i społeczną.

Kępiński opisując choroby psychiczne podsuwa liczne obrazy, które pozwalają nam zrozumieć ich istotę nawet bez przygotowania w postaci wiedzy medycznej. 

W przypadku schizofrenii posługuje się wspomnianym wcześniej modelem wymiany między komórką a jej otoczeniem. U schizofrenika zostaje przerwana błona, która stanowi granicę między wnętrzem organizmu a środowiskiem. Nie zachodzi wymiana, ale przemieszanie i roztopienie struktur aż do unicestwienia jednostki.

Tą samą metodą opisuje inne zaburzenia psychiczne, na przykład depresję. W tym przypadku również odnosi się do zaburzenia omawianego wcześniej metabolizmu informacyjno – energetycznego, ale do tego podsuwa całą paletę określeń pozwalającą odnaleźć się w doświadczeniu wszechogarniającego smutku. Bo smutek może być cichy, łagodny, pełen rezygnacji, może dawać posmak wieczności, ale może też być zimny, odpychający, burzliwy, pusty lub pełny, czysty, brudny. To tylko wybrane określenia, jakie Kępiński tworzył na podstawie rozmów z pacjentami rozpracowując z nimi kolejne psychopatie.

Niezależnie od tego, jaki model przyjmiemy dla opisu sytuacji człowieka, kluczowym czynnikiem sygnalizującym problem jest cierpienie. To cierpienie właśnie jest tym, co powinno być wyznacznikiem stanu określanego jako zdrowie lub choroba psychiczna. Człowiek potrzebuje wsparcia lekarza psychiatry czy psychoterapeuty nie dlatego, że nie wpisuje się w podręcznikowe kategorie normalności, ale ze względu na to, że cierpi, a cierpiącego człowieka nie można zostawić samemu sobie. 

Taka była podstawowa zasada, którą wcielał w życie Antoni Kępiński i którą wpajał swoim uczniom, którzy ponieśli ją dalej. 

Od śmierci Antoniego Kępińskiego minęło niemal 50 lat, jego książki są wznawiane i czytane, recepcja dzieła niewątpliwie jest cały czas żywa. Ale zapytać należałoby, kto czyta dziś teksty Kępińskiego i kto czerpie z nich inspiracje? 

Czy są to lekarze, psychiatrzy, psychoterapeuci? 

Otóż niekoniecznie. W posłowiu do “Psychopatologii nerwic” profesor Jerzy Aleksandrowicz porównuje terminologię stosowaną przez Kępińskiego do współcześnie używanej w psychiatrii i psychoterapii. Jest ona odmienna od obecnie uznawanej za standard. Nie oznacza to, że jest mniej prawdziwa. Niejednokrotnie daje o wiele bogatszy obraz sytuacji pacjenta, ale odbiega od tego, czego uczą się studenci i co na co dzień używają lekarze. 

Druga sprawa, że dzisiejsza medycyna wbrew pozorom nie uległa humanizacji, którą postulował Kępiński i nadal trendem jest techniczne – laboratoryjne podejście do leczenia, szczególnie, że medycyna dysponuje obecnie rozbudowaną farmakologią, która w czasach Kępińskiego dopiero wchodziła do użytku. To jednak, obok niewątpliwych korzyści dla pacjentów, powoduje presję ze strony przemysłu farmaceutycznego na stosowanie przez lekarzy określonych procedur terapeutycznych.

Trzecia rzecz, to realia ekonomiczne narzucane przez państwowy system ochrony zdrowia, które są podstawowym czynnikiem ograniczającym stosowanie metod Kępińskiego opierających się w dużej mierze na poświęceniu takiej ilości czasu pacjentom, jakiej każdy z nich potrzebuje. 

Te trzy sprawy decydują według profesora Aleksandrowicza – ucznia Antoniego Kępińskiego, że jego dzieło nie jest popularne w świecie medycznym.

Książki Kępińskiego czytają humaniści, którzy znajdują w nich liczne inspiracje antropologiczne. Dużo z Kępińskiego czerpał popularny filozof Józef Tischner. Wiele wątków wziętych od krakowskiego psychoterapeuty znajdą Państwo w poświęconym Tischnerowi wykładzie dostępnym na stronie internetowej pod adresesm promkultura.org/myslimypopolsku (pisane bez polskich znaków).

Czytają je również ludzie próbujący samodzielnie zrozumieć swoje miejsce w świecie, mówiąc jego językiem rozeznać lub uporządkować struktury. Każdy z nas przechodzi w życiu chwile, które sprawiają, że musi zastanowić się nad porządkiem swojego istnienia i sposobem bycia, a sposób opisu zjawisk psychicznych, jaki stosuje Kępiński sprawdza się doskonale w roli poradnika.

 Ponad pięćdziesiąt lat temu w “Melancholii” pisał tak:

“Problem rozładowania uczuć negatywnych, umożliwienia realizacji tendencji twórczych i transcendentalnych, tkwiących w człowieku, jest jak się zdaje najważniejszym problemem naszej kultury. (…) od tego czy będzie rozwiązany i w jaki sposób, zależy wyjście z kryzysu, jaki przeżywa nasza kultura. Kryzys ten (…) odbija się na życiu jednostek, nie pozwala im cieszyć się życiem i rozwinąć w pełni ich energii życiowej”.

Pół wieku minęło a zmieniło się niewiele w tej materii. Zapewne nie tylko ze względu na to, że takie ciekawe czasy mamy, ale również dlatego, że to uniwersalna właściwość ludzkiego istnienia – kryzys, który pozwala nam się raz po raz podnosić na nowo. W tym procesie niewątpliwie potrzebujemy myślicieli, którzy mogą być dla nas kierunkowskazami, jak Antoni Kępiński i jego spuścizna.

Tymczasem dziękuję za wspólnie spędzony czas.

Zachęcam Państwa do kliknięcia łapki w górę pod filmem.

Zapraszam do subskrypcji naszego kanału PROM*Kultura, dzięki czemu będą Państwo na bieżąco informowani przez Wielkiego Brata o nowych wideo, które tu zamieścimy.

Chciałbym także zachęcić do podzielenia się refleksjami po tym wykładzie w komentarzach pod filmem oraz na naszym profilu PROM*Kultura na fejsbuku.

Filozofia to szansa spotkania się ludzi i wymiany poglądów, o ludzkich sprawach zawsze warto porozmawiać i być otwartym na drugiego człowieka.

Formuła nagrań wideo nie daje nam możliwości dialogu, ale media społecznościowe jak najbardziej, więc jeżeli mają Państwo jakieś pytania, propozycje i uwagi, to zachęcam do rozmowy.

Dziękuję i zapraszam na kolejne spotkanie.